Pomiędzy Austro-Węgrami z jednej a Rzeczpospolitą Ukraińską z drugiej strony, gdzie oba państwa ze sobą graniczyć będą, istnieją te granice, które przed wybuchem obecnej wojny istniały pomiędzy Rosją a Austro-Węgrami.
Dalej na północ rozpoczyna się granica Ukrainy od Tarnogradu począwszy na ogół od linii: Biłgoraj — Szczebrzeszyn — Krasnostaw — Pugaczow — Radzin — Międzyrzecz — Sarnaki — Mielnik — Wysokie Litewskie — Kamieniec Litewski — Prużany — Jezioro Wydonowskie.
Brześć Litewski, 9 lutego
„Dziennik Poznański” nr 35, z 12 lutego 1918.
Panowie! Nikt z Was nie zechce nie doceniać znaczenia tej historycznej chwili, kiedy przedstawiciele czterech mocarstw sprzymierzonych z przedstawicielami Ukraińskiej Republiki Ludowej zebrali się w tej sali po to, by podpisać pierwszy pokój, który podczas tej wojny wszechświatowej do skutku dochodzi. Przedstawicieli delegacji czwórprzymierza napełnia specjalnym zadowoleniem fakt, że pokój ten podpisany został z młodym tworem państwowym, który wyszedł z burz wielkiej wojny. Oby ten pokój był pierwszym w szeregu obfitujących w błogosławieństwa zarówno dla mocarstw sprzymierzonych, jak i dla Ukraińskiej Republiki Ludowej, dla której przyszłości żywimy najlepsze nadzieje.
Brześć Litewski, 9 lutego
„Dziennik Wileński” nr 36, z 12 lutego 1918.
Wszystko, wszystko maleje i blednie wobec okropnej, niesłychanej, potwornej rzeczy, jaka się stała przed czterema dniami. Austria zawarła pokój z Ukraińską, nagle, jak spod ziemi wyskoczoną, Rzeczpospolitą i darowała jej, niby swój, wielki kawał polskich ziem, w tym Chełmszczyznę i Podlasie. Straszne i słów na to nie ma, jak niegodziwe, nikczemne, oburzające! Słusznie nazwano to „czwartym rozbiorem Polski” i to właśnie to, co nam może najdroższe — święta ziemia przesiąkła krwią męczeńską przez tyle lat… To jakby szyderstwo, jakby drwiny, w chwili, kiedy Polska ma się stać samoistnym, niepodległym państwem, kiedy wszędzie głoszą, obok innych pięknych, wolnościowych haseł, prawo narodów do stanowienia o sobie.
Lwów, 13 lutego
Zofia Romanowiczówna, Dziennik lwowski 1842–1930, t. 2, 1888–1930, z autografu wydał, komentarzami, biogramami i wstępem opatrzył Zbigniew Sudolski, Warszawa 2005.
Otto Fischbeck:
Godzimy się z radością na pokój z Ukrainą, ponieważ daje nam możność wyżywienia. Jeżeli układ z Ukrainą nie uwzględnił interesów Polski, wyjaśnienie tego znaleźć można w zachowaniu się Polaków.
Richard von Kühlmann:
Bolszewicy ciągną ze wszystkich stron państwa przeciwko Ukrainie, co dowodzi, że tam znajduje się żywność. Nie można pokoju kwestionować z powodu Chełmszczyzny. Uważam pokój z Ukrainą za początek pokoju z całą Rosją.
Berlin, 20 lutego
„Dziennik Poznański” nr 43, z 21 lutego 1918.
W niezwykłych cokolwiek okolicznościach chcę podać do wiadomości fakt pierwszorzędnej doniosłości. Doniesiono mi urzędowo, że delegacja nasza pokojowa w Rydze o godz. 9-ej min. 30 wieczorem położyła podpis swój pod sprawiedliwy traktat pokojowy, po zwycięsko zakończonej wojnie. Próba sił, narzucona naszemu państwu, przebyta zwycięsko dzięki męstwu żołnierza i wytrwałości narodu, należy do przeszłości.
Fakt ten historycznego dla Polski i dla świata znaczenia podaję do wiadomości z uczuciem głębokiego zadowolenia, które niewątpliwie podziela cały naród polski. Traktat pokojowy bowiem, podpisany dziś w Rydze, zamyka okres krwawych zmagań, które olbrzymie połacie ziemi naszej przemieniły w pustynię, miliony ludzi naraziły na śmierć lub piekło mąk lub udręczenia, cofnęły naturalny rozwój kultury i gospodarstwa całej Europy.
Wierzymy, że z tą chwilą nie tylko Polska, która została wojną najciężej dotknięta, ale Europa weszła nareszcie w upragniony przez nią stan pokoju, tak potrzebny dla uleczenia ran, zadanych przez wojnę, utrwalenia zdobyczy demokracji, okupionych wielkimi ofiarami i utworzenia nowego porządku w Europie, na gruzach zdruzgotanych wojną państw zaborczych.
Warszawa, 18 marca
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Przedkładając Wysokiemu Sejmowi do ratyfikacji traktat ryski, uważam za wskazane słów kilka mu poświęcić.
Jest to pierwszy traktat pokojowy po zakończonej zwycięsko wojnie, jaki zawarło odrodzone państwo polskie. Jest to więc pierwszy o znaczeniu międzynarodowym akt państwowy, dokonany przez Rzeczpospolitą, jako skutek ofiar krwi i mienia, którymi naród Polski okupił swoją niepodległość. Traktat ryski jest wymownym dowodem dobrej woli, umiarkowania i szczerze demokratycznych intencji rządu i narodu polskiego. Mimo orężnych sukcesów na polu walki przystąpiliśmy do układów pokojowych z silnym zamiarem doprowadzenia do pokoju nie na zasadzie wysnuwania konsekwencji z naszej szczęśliwej sytuacji militarnej, ale na zasadzie porozumienia. Tymi wskazaniami kierowała się przez cały czas układów nasza delegacja pokojowa i takim jest traktat, kładący kres wojnie między Rzeczpospolitą a państwami, które z nami w Rydze pokój podpisały.
Nie wdając się w szczegółowy rozbiór traktatu, należy stwierdzić z naciskiem, że pokój ryski, jako wynik wzajemnego porozumienia się stron interesowanych, ustala w sposób zdecydowany i definitywny całą wschodnią granicę Rzeczypospolitej.
[…]
Proszę Wysoką Izbę o zatwierdzenie traktatu ryskiego w całości.
Warszawa, 14 kwietnia
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
W pierwszych dniach stycznia 1925 nie wróciło dwóch strzelców z patrolu na strażnicy Szkrobotówka, zostali oni przez patrol sowiecki porwani. Wywiad nasz ustalił, że znajdują się oni na strażnicy sowieckiej w miejscowości Siwki, 4 kilometry w głąb terenu sowieckiego. Dowódca batalionu Stanisław Galiński zwrócił się do mojego dowódcy szwadronu majora Leonarda Michalskiego o wyznaczenie silnego patrolu konnego. Na dowódcę patrolu dowódca szwadronu wyznaczył mnie. [...] Otrzymałem dokładny opis marszruty i położenia strażnicy sowieckiej. Celem wyprawy było odbicie tych porwanych dwóch strzelców.
5 stycznia 1925 o dziesiątej wieczorem przekroczyłem granicę jako straż przednia maszerującej kompanii piechoty, dowodzonej przez kpt. Lipińskiego. Wylot wsi odznaczał się wiatrakiem z jego dużymi skrzydłami wyraźnie widocznymi. Zbliżając się do wiatraka, otrzymałem ostrzał, spieszyłem się z koni. Konie w tył, a sam z plutonowym i dziesięcioma ułanami natarłem na strażnicę, rzucając granatami i rażąc ogniem KBK, zdobyłem strażnicę, którą załoga opuściła. [...]
Pierwszą czynnością moją było zerwanie aparatu telefonicznego i zabranie akt. W tym momencie padają strzały przez okno i pada zabity jeden z ułanów, a plutonowy zostaje ranny w rękę. Muszę się wycofać, ułani zabierają poległego. Po opuszczeniu wsi, w drodze powrotnej spotykam kompanię piechoty. Kapitanowi Lipińskiemu składam meldunek o stracie ułana. Kpt. Lipiński z pomocą żołnierzy układają poległego na przedni łęg mego siodła i tak wiozę go 4 kilometry, do miejsca, gdzie przekroczyłem granicę, rozpoczynając tę nieszczęśliwą akcję. [...]
Dwóch strzelców, o których toczył się ten wypadek, zostało wydanych przez władze sowieckie w kilka dni po naszej akcji.
Siwki, Podlasie, 5 stycznia
Raporty KOP-u, „Karta” 2011, nr 67.
5 lipca 1925 rozpoczęła się nieprzyjemna sprawa dezercji ppor. Maczyńskiego, która trwała od lipca do września 1925. Według wywiadu, oficer ten miał się znajdować w strażnicy sowieckiej, która się mieściła na niewielkim wzgórzu naprzeciwko strażnicy polskiej w miejscowości Radoszówka. 5 lipca grupa około 40 żołnierzy piechoty (szkoła podoficerska przy batalionie Dederkały) – i ja, z silnym patrolem konnym – maszerowała w kierunku strażnicy. Było to około piątej nad ranem. W pewnej odległości od strażnicy spieszyłem swoich ułanów i pouczyłem: „Jeżeli podam komendę «salwa», to strzelać w górę”. Przy [naszym] podejściu pod górkę, w kierunku strażnicy, wyszedł oficer sowiecki i oddał strzał z pistoletu, ja podałem: „Salwa!”. Cała załoga wybiegła ze strażnicy, nieubrana, niektórzy w kalesonach. [...] Weszliśmy do strażnicy, w której nie zastaliśmy nikogo z załogi, tylko pozostawioną broń. Zabraliśmy dwa ciężkie karabiny maszynowe na kółkach i kilka KBK. Strażnica została spalona.
Radoszówka, 5 lipca
Raporty KOP-u, „Karta” 2001, nr 67.
Nie mamy granicy. Jaka to u diabła granica, jeśli 58 tysięcy ludzi w krótkim czasie przeszło [niby polskich agentów na Wschód]; to nie granica, a sito. A spróbujcie do tej samej, przepraszam za wyrażenie, zasranej Polski, trzech groszy nie wartej ani naszej guberni, spróbujcie przerzucić do niej 58 tysięcy... Ona wam pokaże – nikogo nie przepuści, wszystkich powystrzela.
Moskwa, 24–25 stycznia
Raporty KOP-u, „Karta” 2001, nr 67.
W obliczu wewnętrznych i zewnętrznych niebezpieczeństw grożących naszej Ojczyźnie,
w rzetelnej trosce o byt i losy Państwa wywalczonego męką i trudem pokoleń ludu polskiego,
w chęci zwalczania wszelkiego barbarzyństwa, cynizmu i zakłamania, które pomniejszają wartość Człowieka i Obywatela. W 20. Rocznicę odzyskania Niepodległości Polski przystępujemy do tworzenia Stronnictwa Demokratycznego.
[…]
Wobec powagi sytuacji międzynarodowej, grożącej rozpętaniem zawieruchy wojennej,
z uwagi na szczególnie trudną sytuację Polski, sąsiadującej niemal ze wszystkich stron z państwami, jak to wykazała historia, Jej wrogimi, a które to państwa penetrując w polskie stosunki wewnętrzne usiłują siać niepokój, szczepić i wzmacniać ideologie obce naszym tradycjom i interesom,
[…]
Stronnictwo Demokratyczne, podejmując najlepsze tradycje dążeń wolnościowych i demokratycznych […] przystępuje do pracy nad ulepszeniem budowy i umocnieniem Państwa Polskiego.
Warszawa, 15-16 kwietnia
Polska w latach 1918–1939. Wybór tekstów źródłowych do nauczania historii, red. Wojciech Wrzesiński, oprac. Krzysztof Kawalec, Leonard Smołka, Włodzimierz Suleja, Warszawa 1986.
Bezpośrednia przyczyna, która rzekomo skłoniła rząd sowiecki do zerwania stosunków dyplomatycznych z Polską, faktycznie przestała istnieć. Rząd polski więcej nie podtrzymuje swego apelu do Czerwonego Krzyża o zamordowanych oficerach polskich.
Nie bacząc na to, ze strony rządu sowieckiego nie tylko nie nastąpiło polepszenie stosunków z Polską, lecz, odwrotnie, zaostrzenie, co znalazło swój wyraz szczególnie w utworzeniu na terenie Rosji Sowieckiej własnych, od Sowietów zależnych rzekomo polskich instytucji, a nawet własnej „polskiej” dywizji wojskowej w ramach armii sowieckiej. Te kroki rządu sowieckiego mogą, bez wątpienia, stać się niebezpieczeństwem dla samodzielnej egzystencji naszego kraju.
Sprawa granic wschodnich Polski winna być odłożona do końca wojny. Aneksja wschodniej części Polski, która została przeprowadzona w oparciu o pakt między Rosją Sowiecką i hitlerowskimi Niemcami, oraz plebiscyty, które później zostały przeprowadzone na tych terenach zdobytych za zgodą Niemiec, nie mogą być uznane za ważne. Jeśli, po wojnie, nie będzie można znaleźć rozwiązania dla zagadnienia granicy polsko-sowieckiej w zgodzie z bezpośrednio zainteresowanymi stronami – powinno zgodnie z prawem samostanowienia narodów rozstrzygnąć głosowanie. Wierzymy, że Polska, w której wszyscy obywatele będą się czuli, jako pełni i równo[u]prawnieni współgospodarze państwa, i gdzie wszyscy będą korzystali z pełnych praw swobodnego narodowego rozwoju – taka Polska przyciągnie i zachowa wszystkie mniejszości narodowe naszego kraju.
W obliczu poważnej międzynarodowej sytuacji, która powstała wskutek zatargu rosyjsko-polskiego, uważa Amerykańska Delegacja „Bundu” w Polsce za swój obowiązek stwierdzić:
1) Prawa Polski do rzeczywiście niepodległej i samodzielnej egzystencji państwowej jest i musi pozostać bezsprzeczne.
2) Każdy zamach na wolność i niezależność Polski jest niebezpieczeństwem dla wolności i przyszłości powojennej Europy i stanowi poważną przeszkodę dla europejskiego ruchu robotniczego na drodze do realizacji jego wielkich zadań historycznych.
3) Dobrosąsiedzkie stosunki między Rosją i Polską, które „Bund” zawsze popierał, są teraz i będą po wojnie ważniejsze, niż kiedykolwiek. Takie dobrosąsiedzkie stosunki między Rosją i Polską mogą jednak istnieć tylko na zasadzie wzajemności i równego traktowania obu stron.
4) Konflikt rosyjsko-polski osłabia spoistość Zjednoczonych Narodów i tym samym utrudnia mobilizację wszystkich sił, by jak najszybciej wygrać wojnę. Likwidacja tego konfliktu i przywrócenie normalnych rosyjsko-polskich stosunków dyplomatycznych na podstawie równości obu stron jest palącym nakazem chwili.
Londyn, 15 września
Polacy–Żydzi 1939–1945. Wybór źródeł, oprac. Andrzej Krzysztof Kunert, Warszawa 2006.
Wszystkie czynniki utrzymujące dzisiejszy podział Niemiec są anachroniczne, należą do starzejącego się gwałtownie układu powojennego. [...] Komu to dziś służy?
Po pierwsze, Związkowi Radzieckiemu, który [...] utrzymuje swą obecność w Europie Środkowej w charakterze ostatniego okupanta byłej III Rzeszy, a zarazem gwaranta polskich i czeskich granic zachodnich.
Po drugie, partiom komunistycznym we wschodnich Niemczech, Czechosłowacji i w Polsce, które tylko dzięki takiemu układowi mogą utrzymać się przy władzy. [...]
W oficjalnej doktrynie politycznej PRL i w prywatnej opinii polskiej utrzymuje się [...] przekonanie, że w interesie Polski i całej Europy jest utrzymanie podziału Niemiec tak długo, jak się tylko da, aż się utrwali i wejdzie Niemcom w krew. Wielu Polaków sądzi, że radziecka obecność w Niemczech i w zachodniej Polsce oraz wynikające z niej skutki polityczne są mniejszym złem niż to, które mogłoby wyniknąć z pozostawienia Niemców samym sobie i nas sam na sam z nimi oraz ich ewentualnymi roszczeniami granicznymi. W tym jednym bodaj punkcie polityka PRL zgadza się z opinią większości polskiego społeczeństwa. Jest to strusia polityka i strusia filozofia. Nie można bytu państwowego i narodowego opierać na układzie koniunkturalnym, stanowiącym pogwałcenie procesów społecznych i praw ludzkich, a zależnym od czynnika zewnętrznego. [...] Budować byt narodowy na warunkach stworzonych przez Rosję to zadomowić się w niewoli. [...]
„Święte granice” stały się jeszcze „świętsze”, gdy ich nienaruszalność ZSRR zaliczył do własnej racji stanu, nadał im własną interpretację ideologiczną, gdy na nich spotkały się dwa ustroje, dwa bloki, dwie koncepcje życia, dwa światy i gdy ich przekroczenie jest dla mieszkańców świata radzieckiego zupełnie szczególnym przywilejem. Nigdy nigdzie granice nie były tak strzeżone, jak są dzisiaj w Europie znajdującej się pod kontrolą radziecką, nawet te, które oddzielają od siebie „bratnie” kraje demokracji ludowej.
W tym samym czasie granice państwowe w Europie Zachodniej stały się abstrakcyjnymi, przezroczystymi liniami, które przekracza się często, nie zauważając ich prawie. To nie waśnie narodów ani wzajemne zawiści tworzą granice pomiędzy państwami Europy Środkowo-Wschodniej. Jedynym ich twórcą i gwarantem zainteresowanym w ich wiecznym trwaniu jest ZSRR. Zainteresowany jest wiecznym ropieniem granicy polsko-niemieckiej i wszystkich innych granic: polsko-czeskiej, rumuńsko-węgierskiej, węgiersko-jugosłowańskiej. [...] Nie ma już w Europie granic innych niż radzieckie; nie ma mitologii granic poza tą, którą stwarza ZSRR. [...]
Nie rozważamy alternatywy: z Rosją przeciw Niemcom czy odwrotnie. W chaosie przyszłych wydarzeń widzimy dwa punkty pewne: Niemcy wstąpią kiedyś znowu wspólnie na arenę historyczną, a Polacy pozostaną tam, gdzie są. [...] Wierzymy w suwerenną Polskę w jej dzisiejszych granicach, z których każda będzie bramą szeroko otwartą, zabezpieczoną szanowanym powszechnie prawem, a nie drutem kolczastym, murem i fosą.
Warszawa, maj
[datowanie przybliżone]
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.